WOJCIECH KARPIŃSKI
Powroty do Paestum.
Wprowadzenie
do Muzeum Wyobraźni

Grób nurka w Paestum. Domena publiczna.


WOJCIECH KARPIŃSKI
Powroty do Paestum. Wprowadzenie do Muzeum Wyobraźni

Rok 1971 stanowi datę przełomową w twórczości Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Lekturze Dziennika pisanego nocą od pierwszych odcinków towarzyszyło poczucie, że autor zaczyna mówić swobodniej, jakby pozbył się wewnętrznego skurczu, jakby odzyskał władzę mowy, która zajaśniała w Innym świecie, a potem uległa stłumieniu. To były pamiętne przeżycia dla nas, jego czytelników. Zdołał utrwalić i przekazać intymne doświadczenia wewnętrzne. Wracam do tych fragmentów, w których widzę triumf jego słowa nad wewnętrznym porażeniem. W Dzienniku pisanym nocą budował na naszych oczach swoje Muzeum Wyobraźni. Śledziłem z przejęciem i podziwem jego przedsięwzięcie. To André Malraux porwał się na nakreślenie dziejów wyobraźni plastycznej zanurzonej w czasie. Herling podjął się zadania śmiałego i suwerennego: przedstawić swój autoportret, poruszenia swego serca i umysłu, przez bliskie mu dzieła sztuki. Jawnie deklaruje, że czyta obrazy, rzeźby czy budowle jako pisarz. Interesuje go w nich to, o czym do niego mówią, w jaki sposób pomagają w budowie Żywego świata.

Prawie na początku Dziennika pisanego nocą wspomina wycieczkę do Paestum. Pojechał tam 15 sierpnia 1971 roku. Ferragosto to data grająca istotną rolę w jego życiu wewnętrznym. Notuje zmiany od poprzednich wizyt: zniknięcie stada kruków, które przylatywały z krakaniem, siadały na szczytach świątyń i odlatywały, znak być może definitywnego końca romantycznej wizji tego miejsca; druga nowość ma znaczenie kapitalne i dopełnia subtelnie zniknięcie kruków, to Grób nurka. Opisuje niezwykłe odkrycie, które zmieniło nasze widzenie historii sztuki. W roku 1968 archeolog Mario Napoli wykopał w pobliżu Paestum jedyny znany nam przykład greckiego malarstwa. Herling stara się usłyszeć, o czym mówią do niego te obrazy. Śledzi opowieść o życiu i śmierci. Dzieje się to w momencie kluczowym dla niego jako dla pisarza. Uzyskał władzę mowy, buduje język, jakim może opisywać wewnętrzny świat.

Paestum jest miejscem o zasadniczym znaczeniu na duchowej mapie Herlinga. Bywał tam wcześniej, przed przełomową datą w jego twórczości, jaką było rozpoczęcie Dziennika pisanego nocą. Obecnie dzięki ogłoszeniu Dziennika 1957-1958, zapisków z poprzedniej epoki, możemy więcej wiedzieć o wcześniejszych wyprawach, o prehistorii budowania przez niego prywatnego Muzeum Wyobraźni. W Nowy Rok 1957 we Florencji zanotował: „Przestałem w ogóle pisać, czy potrafię tak żyć nie pisząc, nie kochając? Czy zdobędę się na przekroczenie linii cienia?”. Następnego dnia dodał: „Przestałem też dobrze widzieć. […] Kiedyś naprawdę oglądałem malarstwo, teraz chodzę po galeriach bez czucia w oku”. Tygodniami siedzi nad opowieścią, którą w końcu zniszczy. W marcu 1957 zanotował: „Trochę pisałem, bez specjalnego smaku, ale z determinacją ­– żeby nie wyjść z wprawy. […] Od paru dni śni mi się co nocy pisanie; to co piszę, wydaje mi się we śnie bardzo dobre, pamiętam, że staram się we śnie wszystko zapamiętać, żeby po przebudzeniu odtworzyć (świadczy to, że w niektórych wypadkach mamy we śnie świadomość snu; w jakich?), ale rano wszystko rozpływa się jak… Oczywiście jak sen”. A w pięć dni później notatka: „Wycieczka do Paestum […]. Jest jasne, że znalazłem miejsce, do którego będę ciągle wracał”.

Powrócił po roku, w maju 1958. „Jadąc z Neapolu, zatrzymaliśmy się wczoraj oczywiście w Paestum. Nigdy nie będę miał dosyć Paestum (Pompei, banalność zburzonych miast). Kruki nad Paestum, cisza przeszłości […]. Świeżo skoszona trawa. […] Odkopane pod koniec XVIII w. Samobójstwa w Paestum ­– romantyczny, tragiczny beau geste. Zona malaryczna i paludosa. Podróżnicy romantyczni spędzali tu choć jedną noc: kończyła się ona albo malarią, albo samobójstwem. Samobójstwo romantyczne nie miało uzasadnienia, gdyż widok Paestum inspiruje raczej poczucie trwałości (odkopane po wiekach) i niezniszczalności. Może tylko krzyk kruków mógł mieć w sobie coś z wołania śmierci. […] Znacznie bardziej niż na Północy, na Południu widzi się życie obok przeszłości ­– wkorzenione, cierpliwe, milczące i obojętne ­– jakby strumień nieprzerwany i nieświadomy swego powolnego, nieustannego biegu”.

Przyjechał po kilku latach w Ferragosto roku 1971, i ten pobyt utrwalił w pamiętnym opisie, który jest dla mnie uwerturą Dziennika pisanego nocą. Ten pierwszy tak wyraźny zarys Muzeum Wyobraźni chciałbym tu przywołać.

„Zaniedbałem Paestum, od ostatniej mojej tu bytności minęło sporo lat. Dwie nowości. Jedna, pozornie drobna, ma przecież swoją wymowę. W dawnych wycieczkach do Paestum nieodłączną częścią krajobrazu było dla mnie stado kruków, nadlatujące w równomiernych odstępach czasu z ostrym krakaniem od strony Agropoli, przysiadające na szczycie Świątyni Neptuna i odlatujące z powrotem za linię drzew. Przepadło, uprzykrzyło sobie odwiedziny Paestum: różowego powietrza nad świątyniami nie rozdziera już czarna chmara, wieczorami nie dochodzi z ciemności złowróżbne krakanie. Jest to, być może, definitywny nekrolog romantycznej epoki Paestum, która począwszy od Italienische Reise Goethego ściągała na równinne i malaryczne pustkowie melancholijnych pielgrzymów z północy, a pod koniec ubiegłego stulecia osiągnęła swój punkt kulminacyjny w manii samobójstw w antycznych dekoracjach, na tle nagich szkieletów piękna: ruin.

Druga nowość posiadała znaczenie kapitalne, i kto wie, czy poza swoją wagą archeologiczną nie dopełnia w jakiś subtelny sposób zniknięcia kruków. W roku 1968 odkopano w Paestum Grób Nurka, La Tomba del Tuffatore, z roku 480 przed Chrystusem, jedyny znany na świecie okaz malarstwa greckiego ery klasycznej. Składa się z pięciu płyt. Cztery, obudowanie grobu, przedstawiają stypę pogrzebową; o tych scenach przewodnik pisze, że „przeplatają się w nich śpiewy, zabawy, amory, dźwięki, aby zmarłemu lżej było odbywać podróż w zaświaty”, wyróżniając słusznie scenę zalotów dojrzałego mężczyzny do młodziutkiego efeba. Od piątej płyty, stanowiącej pokrywę grobu, wzięła nazwę cała Tomba del Tuffatore. Sądząc z jej położenia zmarły, któremu sceny na bocznych płytach ofiarowywały wesoły wiatyk zamiast żałobnego pożegnania, miał się w nią po drodze w zaświaty wpatrywać nieustannie.

Grób nurka w Paestum, ściana północna. Domena publiczna.

Widział nurka, skaczącego z wysokiej trampoliny muru do morza. Postać nurka, wygiętego w nieznaczny tylko łuk, z rękami złożonymi prosto i wymierzonymi w dół jak oszczep, z głową podniesioną tak, by oczy mogły bez lęku patrzeć, jest obrazem harmonii i doskonałości. Rzecz jasna, harmonii i doskonałości przejścia z życia w toń śmierci. Niebieskawy fragment morza w lewym rogu, pusta i płowa reszta, niedbale i dziecinnie narysowana trampolina muru w prawym rogu, za nią również ręką dystrakcji ledwie zaznaczone krzewy z tego jeszcze brzegu. Oszczędna, niemal abstrakcyjna kompozycja malowidła nacelowana jest już na tamten brzeg. W połączeniu prostoty i przejrzystości, naturalności i swobody, tkwi sekret greckiej śmierci. Nie ma odtąd w Paestum miejsca dla kruków, wykrakujących śmierć ciemną i powikłaną, pełną równocześnie strachu i fascynacji”.

Słyszę w tym opisie akceptację życia aż po jego nieunikniony kres, wyrwanie się z paraliżującego, duszącego porażenia śmiercią, które odebrało mu władzę mowy. Po pięciu latach Herling powrócił do Paestum. Zobaczył je w innym świetle, ale też włączył mocniej w swoją osobistą historię.

„Popołudnie w Paestum. Popołudnie dojrzałe, ociekające gęstym słońcem, więc chyba dlatego oglądałem wszystko w innych niż zawsze kolorach. Żółtawy (a nie różowy) świątyń, trupio biały kamieni i gruzów. Po raz pierwszy również zobaczyłem Paestum, jak gdyby było wykopaliskiem resztek skamieniałego tropikalnego lasu. Z cienistego kąta świątyni Cerery podwójny pejzaż: na prawo słabnąca stopniowo zieleń, aż do błękitnej szarości pinety (za nią morze); na lewo fioletowe i czyste zarysy Cilento, zapaćkane po drodze różnobarwnymi krzakami oleandrów. Paestum nigdy nie zginie, nie da mu rady żaden kataklizm. Ocaleje choćby ta samotna kolumna obok wyjścia, ostatni odłamek Wielkiej Historii.

Ale każdy z nas przechowuje głęboko, na dnie pamięci, własną małą historię: tym żywszą, im dalej cofa się w dzieciństwo. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się przy ujściu rzeki Sele. Zielonkawa woda z odcieniem zamulenia, wikliny, chaszcze nadbrzeżne. Dla pełni obrazu brak chłopca siedzącego w gąszczu z wędką, wgapionego godzinami w nieruchomy spławik, podnieconego widokiem wyskakujących co jakiś czas młodych szczupaków, fali pęczniejącej niekiedy od przepływu ławicy okoni. Suchy i kanciasty gruzełek w krtani…”.

Grób nurka w Paestum, ściana południowa. Źródło: Wikimedia Commons.

Minęły cztery dekady od pierwszych opisanych tu wypraw do Paestum. Jest lipiec 1995 roku. Spełniony pisarz kieruje wzrok ku przeszłości, wykłada w pasjonujących rozmowach młodszemu o przeszło trzydzieści lat przyjacielowi Włodzimierzowi Boleckiemu sens swojej drogi i swego dzieła (ukażą się jako Rozmowy w Dragonei). W przerwach zwiedzają. Wybrali się do Paestum.

„Nie zaniedbaliśmy wycieczek w dalsze i bliższe okolice. Któryż to raz byłem w Paestum? Przed czterdziestu laty krążyło nad świątyniami stado kruków, jakby z zeszłego stulecia przywlokły w nasze stulecie malaryczne powietrze wykopaliska i pęd zagranicznych turystów do samobójstw w romantycznych dekoracjach. Nie pamiętam, kiedy dokładnie stado kruków ulotniło się bez śladu. Od chwili ich zniknięcia zapanowały niepodzielnie nad Paestum świerszcze (latem oczywiście) i jaszczurki w rowkach greckich kolumn. Niektóre świątynie otoczono rusztowaniem, z tympanonów sypią się kamienie. Czyżby to oznaczało, że nad Paestum zawisła groźba podobna do zagrożenia Wenecji? Turner namalował Burzę nad Paestum, cudowną akwarelę, w której światło rozjaśnia posępny krajobraz; boska siła (piszą krytycy) wzięła w obronę wystawiony na niebezpieczeństwo nawałnic i wzbierającego morza skarb z dziesiątego wieku przed Chrystusem. Teraz moje kraczące usposobienie katastroficzne każe raczej spodziewać się powrotu stada kruków”.

W tych opisach Paestum Gustaw Herling-Grudziński dołączył do wielkich polskich prozaików XX wieku, którzy w ewokacji minionego czasu osiągali mistrzostwo, docierali do sensu swojej wędrówki. Mam na myśli Jerzego Stempowskiego, który dzieląc los milionów emigrantów w zniszczonej wojną Europie szukał wspomożenia we wspomnieniu szumu rodzinnych rzek, Józefa Czapskiego, który w powojennym Paryżu przechodząc przez Pont-Neuf dostrzegł widmo miasta i widma przeszłości, Witolda Gombrowicza, który spacerując w berlińskim Tiergartenie odczuł zapachy o miedzę, z Polski, przynoszące mu świadomość końca i ożywiające przeszłość.

Herling przeczuł w Paestum miejsce, do którego będzie wracał. Przeczucie się spełniło. Tu sztuka do niego przemówiła. Tu formowały się ramy dla jego Muzeum Wyobraźni. Tu odsłoniła mu się ta postawa, która pozwoliła mu z niezrównaną mocą szukać tajemnego nurtu dzieł sztuki: śledzić połączenie Męki ze Zmartwychwstaniem u Piera della Francesca; odkrywać sekret Snu i Śmierci wyrzeźbionych przez Tino di Camaino; na płótnach Guardiego, Longhiego, Tiepola oglądać Wenecję jako sen; w uciętej głowie Goliata widzieć autoportret Caravaggia w jego późnych latach; łączyć torturowane ciała Francisa Bacona i Ukrzyżowanie Masaccia; patrzeć na płaczące i umęczone Oblicze Zbawiciela na obrazach Antonella da Messina; oglądać na rycinach Piranesiego mroczne spirale mózgu; widzieć jak Vermeer potrafi unieśmiertelnić śmiertelne.

Na zakończenie kilka słów osobistych. To co przedstawiłem to tylko wprowadzenie do Muzeum Wyobraźni, jakie znaleźć można na kartach Dziennika pisanego nocą. Odkąd zaczął się ukazywać w „Kulturze”, wyławiałem szczególnie bliskie mi fragmenty dotyczące sztuki. Zbierałem je jak namiętny kolekcjoner. W tych rozbłyskach widzenia ofiarował nam, literaturze polskiej, a przez to przecież także literaturze europejskiej, literaturze światowej, dokonanie wyjątkowe. Wiem z własnego doświadczenia, że czytanie Herlinga przed opisywanymi przez niego budowlami, obrazami, rzeźbami należy do najpiękniejszych przeżyć duchowych, jakie były mi dostępne. Także obecnie mam zamiar z wybranymi fragmentami po raz kolejny pojechać do Paestum. Jakże bym się cieszył, gdyby wydawcy ułatwili nam te przeżycia, niechby puścili w świat pięknie ilustrowane książki, które można by włożyć do kieszeni i czytać w Paestum, w Orvieto, w Arezzo, w Urbino, ale i w Luwrze, czy po prostu u siebie w domu, w autobusie, w metrze.

WOJCIECH KARPIŃSKI

WOJCIECH KARPIŃSKI ur. 1943, zm. 2020. Autor książek o wielkich twórcach emigracyjnych: Książki zbójeckie; Herb wygnania. Zeszyty Literackie wydały również jego Portret Czapskiego; Pamięć Włoch; W Central Parku; Fajkę van Gogha; Amerykańskie cienie; Twarze; Obrazy Londynu; oraz książkę Henryk. Najnowszy tom to Szkice sekretne (Zeszyty Literackie, 2017). Wydał Wspomnienia Zbigniewa Karpińskiego oraz poszerzone wydanie Zbiegów okoliczności Konstantego A. Jeleńskiego. Ostatnio przygotowywał wystawę i katalog dzieł Krzysztofa Junga Peintures, dessins, photographies (Bibliothèque Polonaise de Paris, 2017) oraz katalog rysunków Krzysztofa Junga pokazywanych w Schwules Museum w Berlinie (2019).


Ewa Bieńkowska, Pisarz i los. O twórczości Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Zeszyty Literackie, 2019.

Do zamówienia w sklepie ZL: http://zeszytyliterackie.com/53.html