ALFRED MAREK WIERZBICKI
Wiersze



ALFRED MAREK WIERZBICKI


JESIEŃ  dmucha w twarz.
Jak się pozbierać?
Jak zatrzymać liście
i uciekające kolory?



KLUMPY bez konia
wyschłe błota
koniki na biegunach
echa śmiechu dzieci
bujających się w dół i górę
na płocie niewód
kilka skwierczących śledzi na patelni
Biblia Mały Katechizm Lutra
kazania ludowe
Słowo Boże jak paproć w bursztynie
wieś bez ludu
na swojej ziemi obcy
gęsi gęgają jeszcze po słowińsku
martwy las ruchome wydmy
jakiś nieczas jakieś nieżycie
połamane bieguny istnienia



DO 35 ROKU ŻYCIA nie wiedział, że jest Żydem.
Najpierw odnalazł imię ojca i odtąd nazywa się Jakub.
W ziemi Izraela spotkał krewnych Bati ze Święcian.
Mówi, że był to cud Chanukowy.
Ci, których miało nie być,
zjawili się w kilku pokoleniach.
Tuli się do nich, czuje oddech
i zapach swej nieznanej matki.



CO SIĘ STAŁO? Czytaliśmy
Redemptor hominis i Miłosza,
starsi karmili się Mertonem i Soborem.
Dziś klerycy fascynują się memami
zohydzającymi uchodźców i gejów.
Ni wiosny ni radości i nadziei.
Nicość w fioletach i koronkach
zwierająca szyki przeciw nicości.
Przez morza i wszystkie święte rzeki
płynie plama śmieci większa niż Polska.
Gdzie się podziejemy?




ALFRED MAREK WIERZBICKI (ur. 1957), duchowny katolicki, filozof, poeta. Od 1992 r. pracuje w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Autor 11 książek poetyckich. W ostatnich latach ukazały się: Boso (2015), 76 wierszy (2017), Ulica Bernardyńska (2018).

Fot. © Bożena Rożek